Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi tak zależeć na fikcyjnej postaci. Przy wszystkich tych szwindlach Jimmy'ego, to co zrobił Irene przelało czarę goryczy. 3 sezony mu kibicowałem, cieszyłem się kiedy rozjechał Chucka w sądzie, ale tego co zrobił tej biednej staruszce nigdy mu nie wybaczę.
o ugodę w sprawie oszustwa finansowego domu opieki. Przekonał ją w ten brzydki sposób, by poszli na ugodę i Jimmy dostanie 1,2 mln $$$$$$
Tak piszesz, jakby ją okradł albo pobił. A nawet buty jej kupił na poduszkach i dał wygrać w bingo :) Irene się teraz upomni o swoje w imieniu psiapsiółek, wszystkie dostaną kasę, łącznie z nią, i będzie oks. Btw mnie by przestało zależeć na przyjaźni typiar, które zamiast powiedzieć, o co im chodzi, to mnie ignorują i przechodzą mimo wielce obrażone kij wie o co. No ale pewnie chodzi o to, że w starszym wieku trudno nawiązać nowe znajomości i lepsze takie kumpele niż żadne.
Jak już był przypięty do wózka, niemy i przebywał w domu starców...to czemu nie ? Tylko żeby mi z czymś nie wypalił z dzwoneczka ;-)
Serio? A wiesz, że ta sama postać sugerowała zabójstwo Walterowi już przy pierwszej sprawie, tzn. kiedy złapali tego pociesznego kolegę Jessego? Może Jimmy miał jakiś kręgosłup moralny, ale Saul już niezbyt. Więc akcja ze staruszka nie powinna dziwić. Chociaż też mi było przykro :x
Nie wiem czy się zgodzicie, ale to jest właśnie TO, co sprawia, że zarówno Breaking Bad jak i Saul'a bardzo dobrze się oglada - przemiana, pokazanie jak człowiek z natury dobry, w dużej mierze przez okoliczności życiowe schodzi na zła drogę. Jimmy tyle razy chciał dobrze, a wychodziło jak wychodziło, koniec konców jego postać jak również postać Waltera niesie, u podstaw dobre przesłanie - "rób to w czym jesteś najlepszy", no to Walter zaczał robić zajebista mete, a Jimmy pewnie będzie robił zajebiste wałki, już jako Saul na "pełen etat" :)
Raczej to że każdy człowiek jest jednak w głębi duszy moralny (niekoniecznie dobry, moralny).
Zarówno Walter jak i Jimmy specjalnie na rzecz tego kim chcą się stać a nie potrafią (bo to nie oni) utworzyli w swoich głowach obraz tej osoby. jeden w postaci Haisenberga a drugi w postaci Saula.
Na koniec przychodzi refleksja, czy uciekający Saul czy desperacko pragnący coś naprawić Walt. Ale tak od 3 sezonu, szkielet zarysowanej postaci jest wyparty i taki Walt staje się maską dla rodziny a nie przestępcy z którymi nieudolnie handluje. Ciężar się odwraca.
Podobnie będzie z Saulem. Choć na moje BCS jest... nudny.
SPOILER!!!!
Ktoś mi wytłumaczy, bo chyba nie zauważyłem, dlaczego tabletki które miały załatwić Salamancę, nie zadziałały?
Te tabletki nie miały go załatwić same w sobie, chodzi o to, że to były tabletki inne niż te które powinien spożyć (jakiś tam zwykły ibuprofen mu Nacho podłożyłczy coś) tak więc to co go miało załatwić nie miało być przyjęcie zabójczych tabletek, a fakt, że nie przyjął tych które powinien. Dlatego ostateczne efekty przyszły nieco później, a nie już przy pierwszym ataku.
Dobrze zrobił. Staruszkowie czekaliby na propozycję, której być może by nie dożyli, a która niewiele by dla nich zmieniła. Wartość pieniądza w czasie.
A, nie. Obejrzałem dalszą część wątku. Faktycznie to było poniżej pasa, no ale potem próbował to naprawić.
Co próbował naprawić. Nie rozumiem osób, które mogły tą postać lubić. Przecież tu oto chodzi, że jego nie da się lubić. I w końcu zrozumiała to jego partnerka. Tak naprawdę on był gorszy od tych wszystkich ludzi z którymi miał do czynienia. W zasadzie chodziło mu tylko o zrobienie czegoś, żeby się odegrać, żeby czerpać zysk na stracie innych.
Źle to rozumiesz. To nie jest postać, którą bym polubił czy chciał się zaprzyjaźnić w prawdziwym życiu. Lubię go (i Mike'a z tego Uniwersum), bo są ciekawi, nie "ubrązowieni", nieraz niejednoznaczni. PS. Nie obejrzałem jeszcze całego serialu.
On to zrobił nie dla staruszek a tylko dla siebie. Potrzebował kasy. Jak za każdym razem. Zawsze chodziło mu tylko o siebie.