Nie da sie ukryć że kariera Johna Woo jako reżysera wielkimi krokami dobiega końća.O ile już sie nie skończyła.
Zebyś się nie zdziwił.W przyszłym roku premiera "War of the Red Cliff" ,projektu marzeń Woo,który też zapowiada się na jego najlepszy film w karierze...
Z której strony się zapowiada? Widziałem trailer i nic nie wskazuje na to, żeby ten film mógł pobić The Killer czy Dzieci Triady.
Pisałem to jeszcze przed pojawieniem się zwiastuna,który rzeczywiście mógłby być lepszy,jednak nadal wierzę w ten film i Johna.Zauważ też że odpowiadałem na komentarz przyjemniaczka,który to obwieścił już koniec kariery Woo.
Właściwie to się z nim zgadzam. Chyba że John wróci do Hong Kongu i przypomni sobie, jak robi się filmy.
Nie oszukujmy się,czasy The Killer i Hard Boiled już nie wrócą a Red Cliff będzie na pewno najlepszym filmem Johna od 15 lat.Trochę optymizmu!
Hmm...no to jednak nie dojdziemy do porozumienia,bo w mojej opinii Face Off to był bardzo dobry film,M.I.2 przewyższało jedynkę a Hard Boiled i Broken Arrow to zupełnie przyzwoite strzelanki,które nie dość że się nie starzeją to na tle dzisiejszych filmów akcji typu XXX czy Szybcy i wściekli tylko zyskują przy kolejnym oglądaniu.Trzeba też pamiętać że przy tych filmach producenci odebrali Woo prawo do "final Cut",nie wiadomo więc jak naprawdę obrazy te prezentowałyby się gdyby reżyser dostał wolną rękę.Mam jedynie żal o słabiutkie Blackjack i Paycheck ale w mojej opinii to właśnie w Hongkongu Woo popełnił największego gniota w swojej karierze,mianowicie: Bohaterowie nie płaczą.Póki co czekamy na Red Cliff, chcę wierzyć że będzie conajmniej dobrze.Pozdrawiam.