Ten film to emocjonalny szantarz. Tak to odbieram. Reżyser wyje do nas ,,musicie się wzruszyć" no i się wzruszamy - biednym, grubym gejem, nieszczęśliwą chinką, nienawidzacą świata córką i matką alkocholiczką. Dopiero po seansie dociera refleksja , że facet zostawił rodzinę. Że miał kasę na leczenie ale tego nie robił, bo pewnie chciał siebie ukarać, bo tak naprawdę jest egoistą myślącym tylko o sobie. Że córka jest zła, bo ...jest zła. Ale to wszystko jeszcze da się przeboleć dzięki dobrej grze aktorskiej Frasera, Chong Hau. Niestety postac córki jest kiepsko napisana, a Sadie Sink potrafi tylko krzyczeć i przewracać oczami. A już najlepsze jest zkończenie. Mam nadzieję że bedzie źródłem memów, bo jest tak przerysowane i próbujace wywołać w nas na siłę wzruszenie, że aż śmieszne. Dałbym pięć gwiazdek, ale podniosłem do siedmiu, za względu na mieszanie z błotem religi, co mnie zawsze niezwykle cieszy. Wieloryb nie jest złym filmem. Mógł być po prostu lepszy. Niby wszystko pasuje. Muzyka , zdjęcia, wszystko jest podporządkowane wizji reżysera. Tylko jak się do tego patchworka zblizymy za bardzo, to nagle widać krzywe ciecia, fastrygi i rozłażące sie szwy.Nie wiem czy będę ,,Wieloryba" pamiętał za piętnaście lat tak, jak pamiętam ,,źródło" czy ,,Zapaśnika"
Te fastrygi chyba wzieles od Raczka.Sam nie lubie ckliwego kina ale ten mna potargal.Uwazam,ze nie byl przeszarzowany,odnosnie corki,odegrnane wiarygodnie,nie wiem skad ten zarzut,tak charakterna jak i matka.Odnosnie ostatniej sceny,tez mi pasowala.Gdzie zauwazyles te fastrygi tak zwane?