Jedno jest dla mnie pewne. Od czasu Tenetu i teraz tego filmu Nolanowi już nie jest potrzebna publiczność. Pisze filmy dla siebie i ma taką siłę przebicia w Hollywood, że może robić co chce. Nie obchodzi go widownia i to czy film będzie dla niej zjadliwy/pasjonujący/zrozumiały/ciekawy/przyjemny w odbiorze. Doceniam to, że artystycznie się spełnia, ale na kolejnej premierze jego filmu już mnie nie będzie bo jestem tutaj zbędny i wolę w kinie inteligentnie się bawić niż inteligentnie cierpieć czekając na koniec filmu.
Ps. Chcecie zobaczyć jak się robi dobry film będący biografią naukowca to obejrzyjcie "Piękny Umysł"