PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10013258}

Omen: Początek

The First Omen
6,5 5 039
ocen
6,5 10 1 5039
7,4 17
ocen krytyków
Omen: Początek
powrót do forum filmu Omen: Początek

Krukcenzja

ocenił(a) film na 7

Przedwczoraj wybrałam się na seans prequela serii „Omen”. Słyszałam o nim dość pochlebne opinie, lecz rzecz jasna musiałam sama się przekonać, czy produkcja ta jest godna uwagi. Mogę powiedzieć, że „Omen: Początek” zadziwiająco lepiej sprawdza się jako element franczyzy niż film sam w sobie.

Do klasztoru w Rzymie przyjeżdża Margaret – młoda Amerykanka pragnąca zostać zakonnicą. Całe życie była związana z kościołem, założenie habitu wydaje się wręcz oczywistą kontynuacją jej życia. Prędko jednak zauważa, że w jej nowym domu nie wszystko jest takie, jak powinno. Spośród dzieci, którymi zajmują się siostry zakonne poznaje Carlitę: dziewczynkę z jakiegoś powodu zupełnie odizolowaną od pozostałych. Wkrótce wydarzenia stają się coraz dziwniejsze, a w równaniu pojawia się ekskomunikowany ksiądz twierdzący, że klasztor uwikłany jest w przerażający spisek. Poszukiwanie prawdy nie będzie należało do łatwych ani przyjemnych… Rzeczywistość może się okazać straszniejsza od najgorszego z koszmarów.

Opowieść w oderwaniu od poprzednich filmów serii jawi się jako niezwykle prosta i wręcz do bólu przewidywalna. Jednak będąc bezpośrednim prequelem w bardzo zgrabny sposób uzupełnia wiele wątków, dopełniając całą opowieść. Bywa strasznie, bywa niekomfortowo. Niektóre sceny sięgają po skrajny naturalizm: na ekranie uświadczyć można aż dwukrotnie poród (naturalny, jak również przez cesarskie cięcie), co szczerze powiedziawszy nie bywa częstym widokiem w kinie. Może to odrobinę podziałać na osoby ze słabym żołądkiem – choć nawet te niemalże brutalne sceny są wciąż odległe od pełnego realizmu. Wątek tajemnic klasztoru potrafi przerazić, głównie jako sama koncepcja, gdyż szczęśliwie brak tu tanich jumpscare’ów i jarmarcznych trików, jakich pełno we współczesnym horrorze. Mimo tego pojawia się kilka niezwykle szokujących zdarzeń: w dużej mierze starających się nawiązywać do kultowego „Omena”, próbując tym samym podjąć próbę uczynienia zbrodni nieprzewidywalnymi. Różnie to wychodzi, różnie się sprawdza, nie mogę jednak odmówić twórcom faktu, że doskonale wiedzieli, czym zasłynął film z 1976 roku.

Fenomenalne są tutaj z pewnością zdjęcia. Świetnie kreują klimat, bywają nieoczywiste, wprost miło się na nie patrzy. Zwłaszcza, że cała scenografia i charakteryzacja stara się osadzić fabułę przed kilkudziesięciu laty, co moim zdaniem się raczej udaje – choć nie należę do speców historycznych mogących realnie roztrząsać tę kwestię… Niemniej dla przeciętnej osoby ten zabieg przeniesienia wydarzeń w czasie będzie wystarczająco wiarygodny. Największą wtopą całej produkcji jest bez wątpienia muzyka. To na niej zawsze opierała się kultowość „Omena”. W tym wydaniu nie bierze ona wystarczającego udziału w kreowaniu klimatu produkcji: nie ratuje tego nawet puszczone do widza oczko w końcowej części filmu. Intrygujące za to jest aktorstwo. Niewątpliwie udanie sprawdza się Nell Tiger Free jako Margaret – zdołała udźwignąć tę niekoniecznie prostą rolę. Ekran kradnie jednak postać drugo, o ile nie trzecioplanowa. Mowa tu oczywiście o Ishtar Currie-Wilson, która wprost zachwyciła mnie wcielając się w postać siostry Anjelici. Swoją drogą bardzo przypominała mi Mię Goth i mam nadzieję, że będzie okazja zobaczyć ją jeszcze w jakimś horrorze.

„Omen: Początek” budzi we mnie mieszane uczucia. Z pewnością nie był potrzebny, ale mimo tego wciąż wydaje mi się być dobrym prequelem. Sądzę, że sięgnąć powinny po niego osoby, które uwielbiały pierwszego „Omena” – jeśli komuś on jednak nie leżał tak dobrze, to w sumie nie ma szczególnego sensu zapoznawać się z tegoroczną odsłonę franczyzy. Ode mnie 7/10, bardziej w kategorii elementu serii, niż indywidualnego tworu filmowego.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones